Kilka dni temu wpadłam na plotki do Beaty. :)
Akurat przygotowywała wysuszone kafle do wypalenia,
czyli szlifowała te, które już wyschły, aby były gładkie.
Zrobiłam kilka zdjęć, choć myślę, że za mało. ;)
Poniżej trzy zdjęcia mis (pod spodem jest druga) i ikon już w piecu.
A na koniec Karol, który przyglądał się załadunkowi pieca.
Na czas wypału wyjeżdżał z klatką do pokoju obok.
Ikony.
A to nowość - świecznik.
Jak na razie schnie.
Motyl, który będzie zawieszką.
I taki drobiazg.
Liść jeszcze nie ma wymyślonego zastosowania,
to inspiracja jesienią.
A kafle z kotami, to albo będą dekory,
alko podkładki pod kubek.
Misa inspirowana jesienią. :)
Jeszcze schnie.
A to zegar - gwiezdne wrota we wstępnym przygotowaniu.
Poniżej trzy zdjęcia mis (pod spodem jest druga) i ikon już w piecu.
Na czas wypału wyjeżdżał z klatką do pokoju obok.
Karola powiem tyle, że zakochał się w kotce Tosi
i dla niej nauczył się miauczeć. ;)
Zaglądając na Twojego bloga przypomniały mi się warsztaty artystyczne w Lublinie, w których brałam udział będąc jeszcze na studiach. Cała grupa lepiła, wypalała i malowała ludowe wzory, a potem robiliśmy wspólną mozaikę na ścianie. Bardzo mi się podobało :)
OdpowiedzUsuńTo musiały być ciekawe zajęcia. Nigdy nie lepiłam gliny, ale widzę ile przyjemności i pasji ma z tego Beata. :)
UsuńTo też był mój jedyny raz. Było to ciekawe doświadczenie plus rozładowanie stresu podczas miętoszenia masy :)
UsuńSame wspaniałości :) Chciałam napisać, że jestem ciekawa jak będzie wyglądać świecznik, ale muszę dopisać resztę :)
OdpowiedzUsuńWiem tylko jakiego będzie koloru. ;) Ale nie zdradzę. ;)
UsuńEfekt końcowy jest też tajemnicą dla samej twórczyni, bo szkliwa różnie się zachowują po wypaleniu.