Wczoraj odwiedziłam Beatę. Co było oczywiste: pracowała. Obserwując ją przekonałam się, jak jej praca jest żmudna i pracochłonna. Byłam u niej 2 godziny, a ona pomalowała zaledwie kilka kafli, a przecież pracę przerwała tylko na chwilę, żeby zrobić mi herbatkę owocową.
Kafle pomalowane szkliwem, czekają na wypał na półce piecowej.
Mój kafel. Jeszcze tylko dokończyć malowanie, wypiec i zawieszę go sobie na ścianie w łazience (podobny mam w toalecie). :)
Kącik pracy.
Zręczne i dokładne ręce Beaty. :)
A to ujęcie z bliska kafli gotowych do wypału.
Przyjrzyjcie się kolorom - będą całkiem inne po wypieczeniu. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz